|
www.3iks.fora.pl Polityka i nie tylko
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:37, 10 Sty 2011 Temat postu: Jeszcze słów kilka o "smoleńskiej tragedii". |
|
|
- Coraz więcej wskazuje na to, że katastrofa pod Smoleńskiem zdarzyła się na własne życzenie głównego inicjatora tej wyprawy, chcącego udowodnić światu kto tu jest najważniejszy.
Jak widać niestety nie znalazł się tam ani jeden kompetentny człowiek, którego byłoby stać na odważne przeciwstawienie się jego kapryśnej woli.
O ile jednak do wszystkich pasażerów Tu-154 nie mających pojęcia o lotnictwie trudno mieć pretensje za igranie ze śmiertelnym zagrożeniem, o tyle moim zdaniem obecny tam dowódca Sił Powietrznych popełnił błędy niewybaczalne, obarczające go współwiną za tragedię.
Jako najbardziej kompetentny nie tylko znawca lotnictwa, ale i dowódca mogący podjąć kategoryczną decyzję, zamiast bez względu na czyjekolwiek humory i konsekwencje zabronić swoim podwładnym lądowania przy pogodzie poniżej możliwości ich i samolotu, okazał się najprawdopodobniej tym który ich do tego nie tylko nakłaniał, ale wręcz zmusił co go czyni współwinnym tragedii.
W dużo mniejszym stopniu dopatrywałbym się tu winy Rosjan:
- Otóż zdając sobie sprawę z bałaganu jaki na tym lotnisku panuje, jakoś jej nie dostrzegam w każdym razie na tyle, by na nich zrzucić współodpowiedzialność.
Nie dostrzegam zaś głównie dlatego, że oni nigdy nie ukrywali jakiej jakości jest lotnisko w Smoleńsku, za to polska strona wymusiła na nich zgodę by mógł tam lądować samolot z naszą delegacją.
To kancelaria prezydenta potraktowała głowę państwa polskiego jak zwykły ładunek i to niespecjalnie drogocenny.
Rosjanie co by sobie o nich nie mówić, nigdy przed nami nie ukrywali w jakim stanie jest lotnisko „Siewiernyj”.
Nie ukrywali też że pogoda jaka tam panowała rankiem 10 kwietnia nie nadawała się do lądowania żadnego samolotu.
Gdyby nawet polska załoga nie wierzyła w to co podawał "rosyjski" kierownik lotów, to miała wiarygodne dane "z pierwszej ręki" od kolegów z Jaka-40 który wylądował wcześniej.
A więc decyzja co do lądowania powinna być w rękach załogi i pewnie gdyby naprawdę w nich była, wszyscy żyliby do dziś, tyle że kpt. Protasiuk jako pilot byłby spalony doszczętnie, a kto wie czy i nie zdegradowany.
Rosjanie po prostu dawali im do zrozumienia: Róbcie jak uważacie, ale uważajcie jak robicie.
Trudno się jednak dziwić że ktoś wyleciał w powietrze, skoro nie zważając na żadne ostrzeżenia z pełną świadomością wszedł na pole minowe.
Czy przypadkiem w świetle tego prezes Jarosław Kaczyński, jego partia oraz rodziny niektórych ofiar, skwapliwie podjudzani przez bogoojczyźniane kręgi „genetycznych patriotów”, nie dokonują dzieła samoośmieszania siebie i Polski?
Samoośmieszania którego najwymowniejszym symbolem jest krzyż który poróżnił Polaków, krypta na Wawelu ze zwłokami głównego grabarza i wreszcie szczątki a nie żaden wrak samolotu, których sprowadzenia do Polski i przekształcenia w jeden lub większą ilość pomników, sami się coraz natarczywiej domagają.
- No bo chyba nie o pomniki pychy i głupoty tu chodzi - prawda???
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Pon 20:50, 10 Sty 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:39, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
- A więc jutro raport końcowy MAK.
Rzeczywiście Rosjanie zaskoczyli tempem chyba wszystkich.
Jeżeli rzeczywiście nie uwzględnili w raporcie polskich uwag, to albo chcą światu pokazać jak bardzo się z naszą stroną liczą, albo też zakomunikują coś, co wzbudzi nielada sensację dając konkretne odpowiedzi na najbardziej nurtujące wszystkich pytania, w świetle czego wszystkie dotychczasowe wnioski i uwagi mogą się okazać w gruncie rzeczy mało istotne.
Już niedługo dowiemy się być może wszystkiego...
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:36, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Warto przeczytać jeszcze przed jutrzejszym ukazaniem się raportu MAK.
(Przepraszam że wkleiłem cały elaborat, ale nie potrafię go podać w formie linku.
Janina Paradowska 33 stycznia 2011
Bez wybielania
Nie przyjmujemy wersji, że odpowiedzialność za katastrofą smoleńska ponosi wyłącznie strona polska. Raport MAK wybiela Rosjan w sposób tyleż zdecydowany, co nieudolny.
Miejsce katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego Tu - 154 M
Światła naprowadzające na lotnisku w Smoleńsku
Tusk zapowiedział z dużą stanowczością, że Polska nie zaakceptuje obecnej wersji raportu przygotowanego przez rosyjski MAK. Uwagi polskiej komisji badającej katastrofę (przewodniczy jej szef MSWiA Jerzy Miller) liczą grubo ponad sto stron; przeszło 30 własnych dorzuca akredytowany w Moskwie przedstawiciel płk Edmund Klich. Tym samym rozpoczyna się kolejny etap sporu, a może już wojny, o odpowiedzialność za smoleński wypadek. Prawdę polityczną od materialnej dzieli tu często przepaść.
Według PiS winę za katastrofę mają ponosić premier Tusk, ewentualnie prezydent Komorowski i oczywiście Rosjanie. Tej wersji Jarosław Kaczyński i PiS się nie wyrzekną bez względu na to, jakie ostatecznie ustalenia zostaną przyjęte, ile Rosjanie dodadzą materiałów, których obecnie w sposób oczywisty skąpią, na ile uwzględnią polskie wnioski.
Do czasu, kiedy okaże się, czy wspólny raport w ogóle uda się stworzyć, polskie stanowisko nie może być upublicznione, takie są procedury badań wypadków lotniczych. Już raz, za cichym przyzwoleniem Rosjan, złamaliśmy je, publikując zapis z czarnej skrzynki. Na ostatnim, delikatnym etapie uzgodnień nie można już sobie na to pozwolić. Stanowisko Rosjan usztywnić jest bardzo łatwo.
Edmund Klich w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" (11-12 grudnia), gdzie w zasadzie odsłania mechanizm tej katastrofy, opowiada także o mało profesjonalnym zachowaniu się polskich wojskowych ekspertów, którzy działali, jego zdaniem, wedle otrzymanych instrukcji: trzeba zrobić wszystko, aby winnymi okazali się Rosjanie i jak najmniej odpowiedzialności było po naszej stronie. Należy więc pytać Rosjan przede wszystkim, dlaczego nie zamknęli lotniska. Skutkiem tego wysłuchania miały charakter bardziej prokuratorski niż ekspercki; Rosjanie się zamykali, rozmowa się kończyła. Teraz potrzeba przede wszystkim poważnego, profesjonalnego dialogu, co nie znaczy, że ma on być znaczony kompromisami.
Raport nieinteligentny
Z tego, co można ogólnie dowiedzieć się na temat raportu MAK, a także z sugestii premiera wynika, że wybieleniem całkowitym strony rosyjskiej zainteresowane mogą być różne osoby w Rosji. Kogo podłożyć pod to sformułowanie? Najwyższe władze, które wielokrotnie -ostatnio zrobił to prezydent Dmitrij Miedwiediew w Warszawie - deklarowały chęć odsłonięcia całej prawdy, czy też urzędników niższych szczebli, którzy boją się utraty posad, tego, że po prostu spadnie wiele głów? Nie należy zapominać, że na smoleńskim lotnisku, przy takim samym jego wyposażeniu, chociaż przy innej pogodzie, lądował trzy dni wcześniej premier Władimir Putin. Czy urzędnicy boją się, że gdy ta ca\a prawda, stanowiąca potencjalne zagrożenie przy każdym locie, dotrze do premiera Rosji, przekreśli ostatecznie ich kariery, a więc na wszelki wypadek udowadniają, że w zasadzie wszystko było w porządku i tylko Polacy mają marnych pilotów?
Raport MAK jest słaby („nieinteligentny" - powiedział jeden z moich rozmówców, wskazując, że gdyby dyspozycje przyszły z góry, niewątpliwie raport sporządzono by o wiele inteligentniej), niespójny, tak jakby poszczególne części pisały różne osoby, w dodatku w pośpiechu, pod z góry założoną tezę.
Polscy specjaliści z 34-osobowej komisji badającej tę katastrofę nie mieli więc większych kłopotów, by pokazać miejsca, w których Rosjanie w sposób oczywisty próbują prawdę ukryć. W naszej odpowiedzi nie ma komentarzy, jest - jak usłyszałam - „fakt na fakt". Załącznikiem jest lista dokumentów, na której zaznaczono, co dostaliśmy, a czego jeszcze brak.
W tej sytuacji stanowczość premiera w sprawie raportu nie dziwi. Z jednej strony Donald Tusk wyraża swoje opinie na użytek krajowy, gdyż atmosfera wokół raportu gęstnieje i znów pojawiła się fala zarzutów, że „Tusk oddał śledztwo Ruskim" i oto mamy skutki. Stanowczość wobec Rosjan musi być więc duża. Z drugiej, jeżeli polska komisja i polski akredytowany zadają po kilku miesiącach badań wiele dodatkowych pytań, to muszą uzyskać na nie odpowiedzi. Kategoryczny ton premiera jest niezbędny.
Raport końcowy powinien być wiarygodny przynajmniej dla tej część opinii publicznej, która nie wierzy w spisek, powinien też przekonywać wątpiących, zdezorientowanych, ale uznających to, co eksperci powtarzają od dawna: katastrofy lotnicze tego typu (wykluczono zamach i awarię) mają zazwyczaj wiele przyczyn, to jest łańcuch kostek domina, które przewracają się jedna za drugą. Te kostki nie mają tylko jednej barwy, biało-czerwonej, nawet jeśli po polskiej stronie błędów jest zdecydowanie więcej (70-80 proc. oceniają specjaliści). I my do nich gotowi jesteśmy się przyznać w naszym raporcie.
Na razie jednak brak nie tylko części dokumentacji ze strony rosyjskiej, ale nawet krakowscy specjaliści od kryminalistyki, działający na zlecenie polskiej komisji, nie rozszyfrowali jeszcze do końca zapisów czarnych skrzynek. Sytuacja MAK i przygotowanego przez niego raportu przy takim podwójnym badaniu nie jest więc prosta, gdyż zbyt łatwe, by nie powiedzieć prostackie, tezy zderzą się z dokumentem polskim.
Mechanizm, logika zdarzeń, które doprowadziły do katastrofy 10 kwietnia, są dziś w ogólnym, a często nawet dość szczegółowym zakresie znane. Sporo na ten temat powiedział płk Klich, którego zdaniem da się wymienić co najmniej 12 przyczyn katastrofy. Ukazały się też dwie bardzo interesujące książki pod takim samym tytułem „Ostatni lot", smoleńskiego dziennikarza i internauty Siergieja Amielina oraz polskich dziennikarzy Jana Osieckiego i Tomasza Białoszewskiego, wspomaganych przez Roberta Latkowskiego, najstarszego stażem pilota Tu-1S4M, wieloletniego szefa specjalnego pułku lotniczego obsługującego vipów.
Wnioski tych publikacji są zbieżne i wszyscy dość zgodnie wskazują na główną przyczynę wypadku: była to decyzja o lądowaniu w warunkach, które na to nie pozwalały. Zasadniczy powód wypadku, znany niemal od pierwszych godzin, został potem przesłonięty dziesiątkami innych czynników, drugo- i trzeciorzędnych dla sprawy. I te szczegóły, eksponowane przez część mediów do granicy histerii, stały się nagle najważniejsze, zrównały się z krytyczną decyzją o lądowaniu albo wręcz ją zmarginalizowały. Może nadszedł wreszcie czas przywracania właściwych proporcji.
Gdyby pokusić się o opisanie kilkoma zdaniami tego skomplikowanego łańcucha zdarzeń, który doprowadził do feralnej decyzji o lądowaniu, to rzecz można ująć następująco: niechlujstwo przygotowań, nagminne, wchodzące wręcz w krew, łamanie procedur (czasem na kategoryczne żądania vipów, mające ewidentnie charakter presji na załogi), pogarszająca się atmosfera w 36 specjalnym pułku, coraz niższe kwalifikacje załóg przy głębokim przekonaniu, że przecież musi się udać, a więc przy rosnącej brawurze.
Łańcuch błędów
Po stronie rosyjskiej mamy tę samą bylejakość, niejasność procedur (status lotu, tryb zachowania się kontrolerów), na dodatek strach przed podjęciem twardych decyzji, uwarunkowany także tym, że na pokładzie znajduje się prezydent Polski i może wybuchnąć skandal dyplomatyczny, jeżeli nie pozwoli się na lądowanie. No i to samo co u Polaków przekonanie, że przecież jakoś to będzie. Tyle razy się udawało, a więc może uda się jeszcze raz.
Dość charakterystycznym przykładem zachowań i reakcji Rosjan jest to, co działo się przy wcześniejszym lądowaniu Jaka 40, kiedy warunki już były bardziej niż marne. Rosjanie nie zezwalali na lądowanie, wydali podobne komendy jak później Tupolewowi, ale najwyraźniej nie były one rozumiane przez załogę (znajomość rosyjskiego w załodze Jaka była jeszcze słabsza niż w przypadku Tupolewa) albo po prostu zostały zlekceważone. Jak 40 wylądował więc bez zezwolenia, z trudem zmieścił się na pasie i jeszcze nie posłuchał komendy, gdzie ma zjechać; powiedziano mu wyraźnie, żeby jechał prosto (priamo), a on spokojnie skręcił w prawo. Co powiedziano na wieży na to iście wariackie lądowanie? „Nu, maładiec!". Czy smoleńscy kontrolerzy wyrobili sobie w tym momencie przekonanie, że polski lotnik ma zdolności wyjątkowe, przeszkolenie znakomite i w każdej sytuacji sobie poradzi?
A jak wyjaśnić zachowanie kontrolerów przy próbie lądowania rosyjskiego Iła, który wiózł samochody dla polskiej delegacji oraz ochronę Federalnej Służby Bezpieczeństwa? Podczas pierwszego podejścia omal się nie rozbił, chociaż pilotował go były dowódca smoleńskiej jednostki, pilot wyjątkowo doświadczony i znający lotnisko jak własną kieszeń. Mimo to pozwolono mu na drugie podejście, po którym załoga ostatecznie zrezygnowała. Czy wieża też była zaprogramowana na lądowanie za wszelką cenę? Paradoksalne wydaje się to, że nawet gdyby Tupolewowi udało się jakimś cudem wylądować, to delegacja i tak nie miała się jak udać na miejsce uroczystości -samochody przecież nie wylądowały!
Szukanie piersi do bicia
Chaos jest określeniem najlepiej oddającym to, co działo się w smoleńskiej wieży. Kontroler Paweł Plusnin byl zdecydowanie przeciwko lądowaniu -niech spieprzają, po co oni tutaj? - to podobno jedno z jego najbardziej parlamentarnych zarejestrowanych wyrażeń, jakich używał w tych ostatnich, pełnych emocji minutach. Ale jednocześnie ludzie z wieży chcieli uniknąć skandalu. Plusninowi odebrano mikrofon, a jego przełożony Mikołaj Krasnokutski zaczął telefonować do ośrodka Logika w Moskwie, czyli do centrum operacyjnego, z pytaniem, co robić? Nie udało mu się porozumieć z nikim ważnym. Specjalnie unikano odpowiedzi i odpowiedzialności także w Moskwie? Przypadek sprawił, że ci ważni wyjechali na weekend na dacze? A może wszyscy bali się podjęcia decyzji, którą mogli spowodować dyplomatyczny skandal. Presja polityczna przytłumiła zdolność oceny ryzyka, zniosła poczucie odpowiedzialności. Szefujący tego dnia na wieży prowincjonalny smoleński kontroler Krasnokutski musiał więc sam podejmować (nie podejmować?) decyzję o ciężarze przekraczającym jego siły.
Płk Klich przyznaje, że godzinami słuchał nagrań rozmów na wieży, by wczuć się w atmosferę tego, co się tam działo, w emocje rządzące ludzkimi zachowaniami. Komisja badania wypadków musi jednak z tych emocji wyłowić fakty i spróbować odpowiedzieć na pytanie, w jakim zakresie za katastrofę odpowiedzialni są kontrolerzy na smoleńskim lotnisku, czy mogli jej zapobiec, jakie komendy wydali zbyt późno.
Jest już prawie oczywiste, że komenda „horyzont", nakazująca wyrównanie lotu bardzo szybko zniżającemu się Tupolewowi, padła zbyt późno. Jest też oczywiste, że jeden z kontrolerów, Wiktor Ryżenko, naprowadzając samolot, nie zmuszał załogi do kwitowania odległości wysokością, co jest absolutnie nakazane procedurą. Tymczasem z jego ust ani razu nie pada skierowane do polskich pilotów pytanie: „Wysota?". Polscy piloci milczą, a on nie domaga się odpowiedzi.
W książce polskich autorów jeden z rosyjskich informatorów mówi wprost: „Bardzo źle zrobiliśmy, że od razu nie walnęliśmy się w pierś. Trzeba było powiedzieć uczciwie: baliśmy się skandalu dyplomatycznego, wiecie, jak prezydent Kaczyński był nastawiony do Rosjan, nie przypuszczaliśmy też, że macie tak niewyszkolone załogi. Wtedy byłoby w porządku, bo część winy rzeczywiście jest po naszej stronie. Tymczasem władze w starym komunistycznym stylu idą w zaparte. I się skompromitujemy".
Gdy prześledzić to, co działo się po polskiej stronie, też trudno uniknąć określenia chaos, ale przede wszystkim można mówić o dążeniu do wylądowania, wręcz o zaprogramowaniu na lądowanie (zarówno w sensie dosłownym - pilot, który 7 kwietnia był na tym lotnisku wraz z premierem, jako drugi pilot zaprogramował sobie sposób lądowania - jak i psychologicznym). Może nie za wszelką cenę, ale z wiarą, że musi się udać. Musi się udać, bo jest ważna delegacja, bo akurat w pułku tworzono specjalną grupę do obsługi Tupolewów i kapitan Arkadiusz Protasiuk miał być wyznaczony na jej szefa, ale musiał jeszcze awansować na majora, aby funkcja z tymczasowej zmieniła się w stałą. A miał już wśród kancelaryjnych urzędników zabagnioną hipotekę, gdyż rozchorował się przed ważnym lotem do Brukseli i trzeba było dla prezydenta czarterować samolot, nazywano go więc Chorowitym i zapewne miał przekonanie, że od tej podróży wiele będzie w jego zawodowej karierze zależało.
Na dodatek język rosyjski znał tylko pierwszy pilot (też w ograniczonym zakresie), a nawigator, który powinien porozumiewać się z wieżą, nie znał go w ogóle.
Dziennikarskie śledztwa, nawet jeśli czasem obarczone zbytnią sensacyjnością, przyniosły sporo ciekawego materiału, którego zakwestionować się nie da. Przez wiele tygodni trwał na przykład w naszych mediach spór, prowadzony także przez ekspertów, co znaczy komenda „posadka dopołnitelno", którą wydano ze smoleńskiej wieży Tupolewowi. Na ogół tłumaczono to „lądowanie warunkowo". Co dla czytelnika, który nie jest specjalistą od lotnictwa, znaczy owo „warunkowo"? Czy potrzebna jest jakaś dodatkowa zgoda, zwłaszcza po wcześniejszej informacji - pas wolny? Doświadczeni piloci wiedzą, że ten zwrot oznacza: oczekujcie zgody na lądowanie. Czy tę komendę na pokładzie Tupolewa zrozumiano? Czy w ogóle ją usłyszano?
Lot w milczeniu
Lot Tupolewa z 10 kwietnia ma już niewiele tajemnic, gdy idzie o ogólne odtworzenie przyczyn katastrofy, chociaż ciągle jeszcze specjaliści zastanawiają się, czy owo zaprogramowanie załogi na lądowanie było tak wielkie, czy jednak czarne skrzynki nie kryją jeszcze tajemnicy, która pozwoliłaby wyłowić moment, w którym próbowano z lądowania zrezygnować. Wiadomo jednak, że nie wykonano wielu podstawowych czynności, jak choćby oblot samolotu na dzień przed podróżą prezydenta. Tupolew wrócił z Pragi, dokąd udał się premier, w drodze powrotnej miał niewielkie zderzenie z ptakiem, usuwanie usterki i malowanie maszyny w tym miejscu zajęło trochę czasu i oblotu próbnego, w trakcie którego obserwuje się m.in. współpracę załogi, czyli to, co w momencie dramatycznym tak bardzo zawiodło, już nie było.
Nie ma też wątpliwości, że pierwszy pilot był po prostu przeciążony pracą. Sprowadzał samolot, co wymaga maksymalnego skupienia, i jednocześnie rozmawiał z wieżą, gdyż znal rosyjski. Pytał, co mówią koledzy z Jaka, który wylądował wcześniej. Odczyt, nawet niepełny, zapisów z czarnych skrzynek, który dla laika jest czarną magią, objaśniony przez fachowców i porównany z procedurami obowiązującymi podczas lądowania oraz z instrukcją obsługi Tupolewa (jest to znaczna część książki polskich autorów) jest przerażający. Pokazuje bowiem, jak bardzo konsekwentnie w ostatnich minutach załoga leciała po prostu po śmierć i nie znalazł się nikt, kto mógłby to przerwać.
Nawet koledzy z Jaka mówili, że mogą próbować lądować, co zapewne brzmiało jako zachęta. Płk Klich uważa, że jedną z przyczyn katastrofy było właśnie tak zwane niewłaściwe „zarządzanie zasobami załogi" (podobna przyczyna jak w katastrofie CASY). Widać to w stenogramach, gdzie procedury są łamane raz za razem: brak jest kwitowania kolejnych wykonywanych czynności; brak reakcji na polecenia z wieży (są one rzadkie, ale pojawiają się), niereagowanie na włączanie się kolejnych systemów alarmowych. Drugi pilot w ostatnich minutach zachowuje się zupełnie biernie, jakby nie wiedział, co się dzieje, gdy tymczasem w chwili niebezpieczeństwa, gdy pierwszy pilot nie reaguje, ma prawo, a nawet obowiązek przejąć stery.
Wymówek nie będzie
Cała odpowiedzialność za wszystkie wykonywane czynności spoczywała na pierwszym pilocie, skupionym wyłącznie na tym, aby jednak wylądować. Takie psychiczne przeciążenie może być nie do zniesienia, może izolować od otoczenia i pojawiających się sygnałów o zagrożeniu, można nawet nie słyszeć komend z wieży, gdyż uwaga skupiona jest na tym, aby jakoś wykonać zadanie, „doczołgać się" do tego pasa, zobaczyć ziemię. Czy to znaczy, że największy ciężar winy ponosi pierwszy pilot? Płk Klich: „ciągle się mówi o błędach pilota, ale on jest przecież produktem systemu. To super wymówka: piloci są winni i po sprawie".
Tym razem opinia publiczna takiej prostej wymówki nie przyjmie. Próby przerzucenia całej winy na Rosjan, wykreowania zamachu lub awarii samolotu też nie mogą się powieść, chociaż niewątpliwie będą ponawiane. PiS i sam Jarosław Kaczyński w coraz większym stopniu skupiają się na kwestiach ustalania tożsamości zwłok, ekshumacjach, mnożeniu wątpliwości co do prawidłowej identyfikacji. W najbliższych tygodniach i miesiącach kwestie najważniejsze nie będą się jednak rozstrzygać w debacie, czy otwierać sarkofag na Wawelu (aby Jarosław Kaczyński wspólnie ze swym mecenasem nabrali pewności, kto został pochowany w przedsionku do Krypty Srebrnych Dzwonów), ale na linii Moskwa-Warszawa w sporze o raport, o uwzględnienie polskich uwag i wniosków, czyli o fakty.
Czy będzie to polityczny spór, czy też poważna dyskusja ekspertów obu stron, dająca szanse na opracowanie rzeczywiście istotnego i prawdziwego dokumentu, na który opinia publiczna oczekuje? Jedno jest pewne: tu nikt do końca nie może się wybielić, jeżeli ostateczny dokument ma być wiarygodny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:53, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Niebywałe!!!!!!!
Żeby Ruscy nam wytykali pijaństwo?
Koniec świata jak mawiał pan Popiołek.
- A tak już całkiem poważnie:
W gruncie rzeczy niezależnie od tego co zbadał MAK a co Klich, czy nawet Macierewicz z ekipą „wybitnych fachowców”, i tak wszystko sprowadza się do najważniejszego pytania:
KTO W DNIU 10 KWIETNIA WYDAŁ ROZKAZ STARTU, A ZWŁASZCZA LĄDOWANIA W SMOLEŃSKU?
I na dobrą sprawę ta odpowiedź mogłaby zakończyć całe dochodzenie, bo cała reszta to tylko szczegóły, będące uzupełnieniem i pochodną odpowiedzi zasadniczej.
Ja uważam że słuszne jest stwierdzenie, iż prawda jest boleśnie prosta;
- Tym bardziej boleśnie, że jak w soczewce skupia i ukazuje to wszystko, co jest naszą zmorą i przekleństwem od zawsze.
Po prostu nie po raz pierwszy się okazało, że polscy piloci nie potrafią latać zarówno na drzwiach od stodoły, jak i w warunkach poniżej których boją się oderwać od ziemi nawet ptaki i nie ma co od nich tego wymagać, bo dalej stoi już tylko śmierć i ludzkie dramaty.
Natomiast ogromna szkoda, że nie potrafią stanowczo powiedzieć NIE komuś, kto wykorzystując swoją wysoką pozycję w prymitywny sposób ich zastraszył.
- Bo zgadzam się ze stwierdzeniem które już gdzieś przeczytałem:
Załoga prezydenckiego Tu-154 została po prostu zastraszona.
Jej członkowie stali się ofiarą niechlujnego systemu, którego twórcy nie wiedząc czym jest odpowiedzialność łamią wszelkie nawet te napisane krwią zasady, a gdy dochodzi do tragedii jako pierwsi rozglądają się wokół siebie pytając:
Kto zawinił?
Wszyscy którzy zginęli w Smoleńsku zapłacili własnym życiem za bylejakość, za oszczędności nie tam gdzie trzeba czyli w szkoleniu, za przeklęte polskie „jakoś to będzie”…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Śro 15:59, 12 Sty 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Panesz
Administrator
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Leżajsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:45, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Też twierdzę, że niebywałe i to chamstwo dyskutować i zarzucać oczywistą oczywistość!
Przecież wiadomo gdzie się leci,skąd i dokąd i trasę się wybiera. To co to za kierowca, jeżeli wie, że droga dziurawa, że ślisko, zaspy, i MGŁA!!!!!!!!!
a on uważa, że jego to nic nie obchodzi, bo samochód ma i ..... może nim jechać gdzie się mu tylko podoba....
Przypomina mi się bajka, jak to babcia (jak nie było jeszcze komórek) zadzwinła do wnuczka, bo .... założyła sobie telefor i ... mogła dzwonić wszędzie, gdzie zechce, Więc zadzwoniła do wnuczka, który telefony nie miał.
Przecież kto w Polsce nie wie jakie mają lotniska w Rosji,, kto w tym piloci i organizatorzy wycieczek nawet lotniczych nie wiedzą, gdzie lecą, jakie jest tam wyposażenie. Jakie możliwości ma samolot i tak dalej.
Jak najbardziej i mi odpowiada pytanie KTO I DLACZEGO WYDAŁ ROZKAZ STARTU, A ZWŁASZCZA KTO NIE ZABRONIŁ LĄDOWANIA W SMOLEŃSKU? Ze strony polskiej, kto pilotował tą wycieczkę. Nie można nie przyznać racji Protokołowi MAK.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:41, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
- Zaś co do oskarżeń pod adresem gen. Błasika:
Można mieć do niego pretensje że przeszkadzał, samą swoją obecnością wywierając presję na załogę.
Można mieć pretensje że potulnie nie zważając na nic, spełniał kaprysy prezydenta.
Można mieć w końcu pretensje że absolutnie się nie kwalifikował na stanowisko jakie zajmował.
- Ale o to że się napił?
Przecież to nie on pilotował samolot.
- A tak gwoli ścisłości z własnego doświadczenia mogę powiedzieć że komuś takiemu jak on mogłaby w głowie zrobić dym dawka oscylująca między 1,5 a 2 promile ale 0,6???
Gdyby był pijany przy 0,6 to nigdy w życiu nie zostałby żadnym dowódcą, bo nawet największy goguś by się z nim po prostu nie liczył, o czym Rosjanie wyjatkowo dobrze powinni wiedzieć, bo po prostu zarówno u nas jak i u nich taka ci od zawsze tradycja...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Śro 23:56, 12 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Panesz
Administrator
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Leżajsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 6:20, 13 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Z filmu dowiaduję się jeszcze innych faktów.
Samolot nie był na kursie schodzenia, lotnisko naprowadzało go na ten kurs, a później , jak się okazało, że samolot nie wszedł w ten zakres, skąd mógłby schodzić, podało to do pilotów wiadomości, każące też przerwać schodzenie i przynajmniej iść na drugi krąg. Nie słyszę tu "pull up" ani "horyzont", co było podane w rozmowach ze skrzynek.
Rosja i to władze na górze wiedziały i zezwoliły na polską uroczystość w Katyniu, że wydało stosowne zezwolenia i polecenia na terytorium Rosji, nawet poleciło przekazywać sobie i informować o wszystkich odstępstwach i przeszkodach odbycia się tej polskiej i niezwiązanej z nimi polskiej uroczystości odbywającej się na ich terytorium.
Dla porównania. Jeżeli ktokolwiek coś organizuje nie u siebie, a gospodarz terenu użycza mu tylko teren, lokal, a nawet rezerwuje parking. To istnieje cicha umowa, że gospodarz gwarantuje to co obiecał, a reszta, czyli dotarcie na miejsce, kiedy i jak grupa uczestników dotrze na miejsce, co będzie robiła u niego, byle to było w porządku z obyczajami i prawem obowiązującym u gospodarza, co jest obowiązkiem organizatora..., nie interesuje jego. Sprawa dotarcia na miejsce i "zaparkowanie" jest sprawą i organizatora i przewoźnika.
A tu ze strony polskiej, pewnych kręgów istnieje opinia, że nie ma na świecie innej i ważniejszej sprawy, jak Katyń. I ktokolwiek i jak się do Katynia udaje, jest .... "świętą krową", wszystko mu wolno i każdy ma i musi się temu poporządkować, nawet odpowiadać za jego bezpieczeństwo. Aż dziwne jest toto.
Przecież te kręgi, co już zdążyłem napisać, uważają, że co socjalistyczne, co się wywodzi czy było w socjalizmie jest be, nawet liudzie w nim urodzeni, oprócz nich, świętych krów. Nawet to, co nie ma związku z PRL-em, obowiązuje bez względu w jakim to jest ustroju, ale to poniektórych wybiórczo obciąża.
Już Miller zauważył, powiedział w jednym z ostatnich wywiadów, że na zasadach, co obce państwo obchodzi, jak dotrzesz do miejsca, gdzie się udajesz, jest twoją sprawą, a obchody są wspólne lub je sobie obchodź, jak uważasz były oba przeloty do Smoleńska. I ten z-go i ten 10-tego kwietnia.
A tirem nie mogliby dotrzeć? Ten to by po drodze taranował wsio. A i bezpieczeństwo byłoby dużo większe......
Takiemu obciążającemu wszystko i innych stanowiskowi przynie przestrzeganiu własnej odpowiedzialności za byle co należy się tylko dziwić zwłaszcza, że robi to z Polski, z naszej elity politycznej ludzi jak najmniej odpowiedzialnych i śmiech w całej Europie, nawet na świecie, nawet w małych ledwie egzystujących kraikach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:27, 13 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Natomiast dziwne się wydaje że tak wytrawni dyplomaci jak Rosjanie w taki prostacki sposób próbują 100% winy przypisać Polakom i ani im do głowy nie przychodzi że to właśnie najbardziej czyni ich niewiarygodnymi.
Zachowują się dokładnie tak samo jak prezes Kaczyński i jego partia w czambuł krytykujący Tuska i jego rząd, dzięki czemu ta krytyka odbierana jest przez normalnych ludzi jako mściwy i bezsensowny bełkot..
Tymczasem życie uczy, że nic nie jest całkowicie ani białe, ani czarne i każdy kto tego nie rozumie, staje się automatycznie niewiarygodny.
Toż dla wszystkich jest oczywistym, że głównie zawiniła strona polska i na pewno by Rosjanom korona z głów nie spadła gdyby przyznali że kontrolerzy na stanowisku dowodzenia nie do końca zachowali się poprawnie, dzięki czemu nikt by im nie mógł odmówić samokrytycyzmu.
Tymczasem oni chcą być czyści jak łza i dlatego im się to nie uda...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ekor
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:06, 15 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Niewątpliwa nieudolność obsługi naziemnej według mnie to jet tło na jakim rozegrał się dramat. Zasadnicza przyczyna leżała po naszej niestety storonie. Wystarczyło tylko kwitować wysokością podawaną odległość przez naziemnego nawigatora. Po pierwszym kwitowaniu wyszła by rozbieżność zw wskazaniach wysokościomierzy 170m to jednak dużo.
Nie słyszałem komendy z ziemi zezwalającej na lądowanie. Jest rozmowa "Pozwolić NA RAZIE na podejście do lądowania" Nawigator uzupełnił to wysokością podjęcia decyzji równą 100 m. Wystarczyło tylko te proste zasady przestrzegać.
Wieża kontrolna w ostateczności może mieścić się na Uazie byle miała odpowiednią łączność i "wynosy".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ekor dnia Sob 0:07, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Panesz
Administrator
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Leżajsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 6:53, 15 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Oglądając film i to co się działo, dowódca samolotu uważał, że warunki lądowania są trudne, może nawet prawie niewykonalne, ale jakieś możliwości dokonania lądowania są. Można takie wnioski wysnuć z komunikatów z wieży, jak i orientacyjna rozmowa z polskim jakiem. Nigdzie też, a zwłaszcza w ostatnich chwilach podejścia nie pada zdanie, że dla takiego samolotu, dla bezpieczeństwa osób na pokładzie samolotu, lądowanie jest niemożliwe.
A wszystko było zdane na decyzję dowódcy 101. Wszyscy liczyli na jego doświadczenie i umiejętności. Z tym że kpt. Protasiuk sądził, że jeżeli nie ma zamknięcia lotniska, nie ma, bo komendy s wieży padały, gdy wychodził góra-dól ze ścieżki schodzenia padały za późno i informacyjnie, może podjąć próbę lądowania.
Tak więc sposób naprowadzania i niezamknięcie czy całkowite zabronienie lądowania ze strony rosyjskiej jest też jedną z dwu głównych przyczyn katastrofy. A to jest przez Rosjan nie tyle pominięte, co przemilczane i sfałszowane. Sądzę, że do tego i to z kolei uwypukli śledztwo polskie czy rosyjskie i polskie prokuratorskie śledztwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ekor
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:09, 15 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Jest jeszcze jeden aspekt o którym wspomniałem wcześniej....załoga Jak 40. Wcześniej czy później pojawi się pytanie dlaczego złamali procedury lądując w warunkach niesprzyjających. Dlaczego posiadając znajomość stanu rzeczy zdecydowanie nie odradzili kolegom z Tu 154 lądowania?, a wręcz zachęcali. Odsyłam do korespondencji radiowej między tymi załogami. O ile pamiętam to padło w tamtym czasie zdanie , zwrot, " załoga Tu-154 to chłopaki de best". To także było składnikiem przyczynkowym tej tragedii.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ekor dnia Sob 11:42, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 12:04, 15 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
W GW z 13 stycznia jest wspaniały wywiad teresy Torańskiej z ambasadorem jerzym Bahrem.
Serdecznie polecam, bo znacznie rozszerza wiedzę na temat tej katastrofy.
Tytuł wywiadu: "STARTUJEMY".
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Nie 18:31, 16 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:00, 17 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Można się doprawdy załamać słuchając dyskusji naszych polityków, komentujących raport MAK i to niestety wszystkich bez wyjątku.
Nigdy nie miałem o nich zbyt wysokiego mniemania, ale teraz zwłaszcza ci z opozycji, biją rekordy świata arogancji, bufonady i demonstracyjnego popisywania się niewiedzą.
Żałosne jest gdy się słucha z jaką swobodą dyskutują na każdy temat, każdy znając po łebkach lub co gorsza wcale i nie potrafią docenić faktu, że profesjonaliści jeśli się z nich w głos nie śmieją, to jedynie z grzeczności.
Tyle razy sobie przyrzekałem że przestanę oglądać program "Kawa na ławę" i zawsze jakiś zły duch mnie podkusi że tej obietnicy nie dotrzymuję.
Przecież te pretensje do Rosjan można porównać do sytuacji gdzie ktoś "na siłę" wprasza się w gości do sąsiada, nie zważając na wszelkie jego wysiłki zniechęcające do wizyty, na ostrzeżenia że mieszkanie jest do remontu, że grozi zawaleniem sufit i podłoga, a potem gdy się pod nim załamuje krzesło, obmawia go przed światem że ten jest podstępny i niegościnny.
"Wycieczka" do Smoleńska była na Rosjanach dosłownie wymuszona i nie wolno o tym ani na sekundę zapominać.
A skoro tak, pasażerowie Tu-154 a właściwie organizatorzy zabili siebie oraz gości których zaprosili na pokład samolotu na własne życzenie i żadne zaklęcia, ani tym bardziej przekleństwa nie są w stanie tego zmienić.
Już nawet nie chcę się bawić w spekulacje co by też pan prezydent, jego brat i cały PiS powiedzieli, gdyby na żądanie zgody na przelot do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku, usłyszeli twarde i jednoznaczne NIET...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Pon 11:03, 17 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:54, 17 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem opozycja czyli PiS odsądza dziś Rosjan od czci i wiary posądzając o najgorsze potworności, gdy tymczasem największą ich winą było to że za wszelką cenę w imię rodzących się dobrosąsiedzkich stosunków, chcieli umożliwić polskiej delegacji przyjazd do Katynia w dniu 10 kwietnia.
Do tego stopnia chcieli pomóc, że się to zakończyło katastrofą.
Nietrudno sobie wyobrazić co by było, gdyby na pokładzie Tu-154 był rosyjski lider który widząc realnie z kokpitu samolotu jaka jest pogoda, najpewniej podjąłby decyzję o przejściu na lotnisko zapasowe.
Jestem przekonany że zostałby okrzykniety ruskim agentem, człowiekiem Putina, funkcjonariuszem KGB i wieloma innymi epitetami, który na pokładzie znalazł się tylko i wyłącznie po to, by uniemożliwić patriotyczną pielgrzymkę prezydenta i pozostałych pasażerów w miejscu ohydnej zbrodni dokonanej na polskich patriotach przed 70 laty.
Oczywiście głównym winnym byłby też premier Tusk jako ten który niczym Ribbentrop z Mołotowem zawarł trzy dni wcześniej z Putinem ten antypolski pakt.
- I tylko nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, że ten lider zapobiegł straszliwej tragedii ratując życie 96 osobom...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Pon 20:56, 17 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ekor
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:33, 17 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Ale przecież politykom nie zależy aby wyjaśnić sprawę. Dopóki jest temat, dopóty jest amunicja do walki politycznej.Do tego też służy film "Mgła".Przesłanie filmu jest jedno; "Winni są oni , czyli rządzacy wraz z ruskimi". Głównym motywem zbrodniczego działania była chęć niedopuszczenia Prezydenta L. Kaczyńskiego do reelekcji .A wizyta w Katyniu być może spotkanie z przywódcą Rosji umocniłoby pozycję Prezydenta L.Kaczyńskiego w Polsce.
Teraz własnie poprzez kartkę wyborczą należy dać PiS władzę aby Polak ..był Polakiem a Polska ..Polską"
.Tak można odbierać przesłanie płynące z tego filmu.
Do takiego myślenia nie docierają , a i nie dotrą żadne racjonalne argumenty. Czy na taki sposób myślenia Polacy są skazani? Sądzę że nie. Jednym z kroków prowadzących do racjonalizmu w ocenie będzie publikacja raportu strony polskiej. Będziemy mieli raport MAK czyt. strony rosyjskiej który zawiera , obnaża prawdę, kładąc akcent na pewnej kategorii przyczyn , przyczyn zaadniczych. Jednak unika , pomija pod róznymi pozorami pewien kontekst tragedii który można określić słowem ...rosjanie niezbyt energicznie sprzeciwiali się działaniom polskiej załogi lecącej ku zagładzie.Cóż polski raport może zawierać? Uważam że w pryncypiach nie może on odmiennym od rosyjskiego. On także musi opierać się na udokumentowanych faktach. Raporty specjalistów z samej swojej racji są zblizone do prawdy. Polityk dziś może mówic jedno , jutro może "odwrócić kota ogonem" i wszystko jest ok, wcale kłamstwem się nie przejmując, przecież kłamstwo jest jednym z filarów na których opiera się polityka .Specjalista świadczy swoim dorobkiem , swoimi kwalifikacjami więc nie tak chętnie złoży podpis po bzdurą.
Z tego tez powodu wydaje mi się ze raporty w zasadniczej częsci będą zbieżne o ile nie tożsame. Różnice będą w interpretacji pewnego tła na którym ta tragedia rozegrała się. Nikt nie jest naiwnym wierząc że to zakończy spory. Zbyt łakomy jest to kąsek dla walki politycznej...ale szersze kręgi społeczeństwa będą miały już wyrobione swoje zdanie .Mam nadzieję że to zdanie będzie bliskie prawdy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ekor dnia Pon 22:35, 17 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|