|
www.3iks.fora.pl Polityka i nie tylko
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Baltazar
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Pomorze Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:46, 20 Cze 2011 Temat postu: Dlaczego Marek Szufa nie żyje? |
|
|
Taki się bowiem nasuwa wniosek, gdy się słucha i czyta komentarze na temat sobotniej katastrofy.
Ogromne doświadczenie, pilot wirtuoz, mistrz akrobacji, latający bardzo precyzyjnie i bez emocji, na pewno powodem nie była brawura, ktoś tej klasy nie mógł popełnić żadnego błędu, itd, itp.
Teraz jeszcze dochodzi kolejna wiadomość, że i samolot był sprawny.
Czy w takim razie jest ktoś może odpowiedzieć na pytanie:
- Dlaczego na oczach wszystkich zginął?
A zginął w sposób bardzo prosty i banalny - po prostu nie zdążył wyprowadzić z nurkowania.
Do szczęścia zabrakło mu może 5 metrów, a może tylko 20 centymetrów, w każdym razie bardzo niewiele.
Jedno nie ulega wątpliwości:
Minimalna wysokość wszelkich takich przelotów wynosi 50 metrów nad ziemią i gdyby to pilot traktował z całą powagą, to nawet gdyby w wyniku błędu w technice pilotowania wyprowadził dużo niżej, to by do tragedii nie doszło.
Mówię to nie tylko od siebie, ale takie zdanie ma przewodniczący komisji badającej wypadek.
A więc przyczyną był błąd pilota potwierdzający jedynie to, że nie ma na tym padole ludzi bezbłędnych, nawet jeżeli są wirtuozami...
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ekor
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:57, 20 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem błąd zapewne popełniony został na przedostatnim etapie programu akrobacji. Tym samym pozycja wyjściowa do "akordu końcowego" była niewłaściwa. A praw fizyki nie zmienimy. Czy zrobił to "przeciągając strunę"?, czy zwykłe zaniedbanie ..trudno wyjaśnić. Jedno jest pewne, takie ekstremalne wyczyny wymagają olbrzymiej koncentracji i bezbłędnej orientacji. Wydaje mi się że brakuje często powiedzenia .....to już dosyć, na takim pułapie wyczynu dalej nie pociągnę.
Czy 57 lat to w tym przypadku dużo czy jeszcze nie? Wydaje mi się że nad tym aspektem sprawy komisja także będzie się zastanawiać.
Przypomina mi się ubiegłoroczna katastrofa , też na pikniku. Okazało się że "mistrzowi wysiadło serce", okazało się że stan zdrowia był nie najlepszy.
Dużo mamy ostatnio wypadków lotniczych, szczególnie w lotach turystycznych, czy też na różnego rodzaju piknikach. Oczywiście dostęp do latania stał się prawie że nieograniczony. Kiedyś, kiedyś podstawowe kryterium to zdolność psychofizyczna. Wymogi bardzo ostre. Zasobność portfela nie była decydująca. Dziś na odwrót pieniądze decydują. A więc dla tych których na to stać drzwi hangaru szeroko otwarte. W pewnych kręgach należy to do dobrego tonu.
Ale w tym wszystkim zapomina się o dyscyplinie, a szczególnie o SAMOZDYSCYPLINOWANIU. A jakie skutki ......wszyscy widzimy.
Szkoda CZŁOWIEKA.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ekor dnia Pon 14:07, 20 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Panesz
Administrator
Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Leżajsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 5:26, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Z punktu ratownika, gdy ginie człowiek, przyczyna śmierci (czyja wina) jest nieistotna: zginął człowiek.
Po prostu każdemu zdarza się czy słabszy dzień, że nie za bardzo wszystko wychodzi, robi się większe, lub więcej błędy.Przecież każdy tak ma. Być może w tym dniu pilot mimo przygotowania, mimo wielkiej wiedzy w akrobatyce i doświadczenia, to mu się przytrafiło. Czy to jego niepełna dyspozycja, w wyniku której coś nie doszacował, fizycznie czy umysłowo, a nawet mogła mu się przydarzyć "złośliwość rzeczy martwych, coś nie zadziałało od razu prawidłowo, czy nawet przy przeciążeniach - drążek milimetry jego ruchu, chociaż był bardzo dobrze, silnie przypięty.
Przyjmuję, że miał taki dzień! Który zdarza się wszystkim z tym, że dajemy sobie o wiele większy margines na niego lub .... mamy szczęście.
Zapewne zdawał sobie z tego sprawę, ale nadal chciał latać i liczyć się i wierzyć w siebie. Chociaż nie podejrzewam go o to, że "szczęście" wliczył w swoje umiejętności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|